Typowy otyły nastolatek, kojarzy nam się ze stołujący się w fast-foodach dzieciakiem, którego jedynymi zajęciami fitness są ćwiczenie kciuka w przełączaniu kanałów telewizyjnych i spacery, do wspomnianej restauracji. Połączenie skłonności do przesiadywania przed telewizorem i niezdrowej diety jest jednak jeszcze bardziej skomplikowane, jeśli wmieszają się w to reklamy telewizyjne. Jak bowiem wykazały badania Rudd Center for Food Policy and Obesity w Yale, młodzież która w trakcie oglądania telewizji bombardowana jest reklamami jedzenia zaczyna jeść więcej. Reklamy prowokują bowiem automatyzmy jedzeniowe – innymi słowy mówiąc, jeśli widzimy reklamę czegoś do jedzenia zaczynamy odczuwać głód i sięgamy do lodówki lub miski z chipsami.
W badaniu posadzono przed telewizorem dzieci i nastolatki a obok postawiono miskę z krakersami. Jednej grupie puszczano 5 minutowy program niezwiązany z jedzeniem, po czym emitowano reklamę jedzenia i kolejny fragment programu. Grupie kontrolnej, pomiędzy odcinkami programu włączano reklamy nie-jedzeniowych produktów. Po skończonej emisji programu okazało się, że w grupie która oglądała reklamy żywności, zjedzono 45% więcej krakersów! Z innych badań, przeprowadzonych przez Federalną Komisję Handlu w USA wynika, że przeciętne dzicko ogląda dziennie 15 reklam jedzenia, z czego 98% tych reklam dotyczy produktów ociekających tłuszczem i niezdrowych. W Australii zakazano reklamowania „junk food” w programach dla dzieci i nastolatków – za kilka lat zobaczymy, czy australijska młodzież będzie szczuplejsza.
Dla dorosłych też nie mam dobrych wieści – po ustaleniu tego, że reklamy prowokują jedzenie u dzieci i nastolatków, postanowiono sprawdzić, czy dorośli również ulegną automatyzmom. Okazało się, że po oglądaniu reklam żywności, jesteśmy tak samo nieodporni na chęć przekąski jak dzieci…